Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TeczowaMagia z miasteczka Strzelce Opolskie . Mam przejechane 34097.32 kilometrów w tym 94.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TeczowaMagia.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 72.00km
  • Sprzęt MALEŃSTWO
  • Aktywność Jazda na rowerze

W odwiedziny...

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 0

NIEMIECKO-HOLENDERSKIE
Westervoort
Około południa start z Emmerichu do Westervoort .
Kilka kilometrów przez centrum odbijają w stronę wałów, przedostając się przez „śluzy” dla rowerzystów (samochodom wstęp wzbroniony),przy bramkach niefortunna „zapadnio-krata” - udało się nie stracić zębów – refleks jest! jednak nie wszystko takie doskonałe.. na razie jeszcze po stronie niemieckiej kierujemy się na główną holenderską Spijksedijk.
Już od samego początku jadąc w u ciuchu wzdłuż wału, wiatr a raczej wietrzysko! daje się we znaki..kręcimy mocno, w nogach czuć a na liczniku rezultatu brak – waha się ledwo koło 20km/h.
Dojeżdżamy do Spijk.. już wałem podziwiając widoki walczymy z wiatrem.. cały czas mamy nadzieję, że w końcu dostaniemy w plecki – oj z takim to by się leciało...a tu wieje coraz mocniej.
Co ciekawe, wszyscy rowerzyści w przeciwnym kierunku niż my..
Zaczynamy żartować, że oni coś wiedzą i z tym wiatrem to do końca będziemy walczyć :D
Mijają nas grupki – pozdrawiają z jakimś takim nader ogromnym entuzjazmem :) - czyli będzie tylko gorzej :)
No i jest – takiej walki to ja jeszcze nie toczyłam z pizgaczem, ale zaczęło nam się to podobać..przy śniadaniu, na nieszczęście usłyszeliśmy pewien utwór, który przypiął się teraz do nas na dobre: one way or another im gonna win ya Wniosek: nie słuchać rano radia.
Czas odpocząć w małym porcie :)
Postawiła rower – zmiotło go.. postawiła w inną stronę.. ledwo odeszła ..podwiało – leży – już się nie fatygowała.
Ławeczki w idealnym miejscu, krótka posiadówa..
Coś na wzmocnienie :) wgląd do mapy i wybór dalszej drogi – próba złożenia mapy na wietrze to to co lubię najbardziej.
Pięknie tu.. i miło.. i jakoś nie wieje?
Sielanką powiało..
Ruszamy. Jeszcze tylko posmarować usta – zaczynają pierzchnąć.
Pogoda piękna, błękitne niebo miesza się z wodami Renu – wszystko kwitnie. Mnóstwo rododendronów...
Przyznam, że było mi zimno pierwsze dni – ludzie wyletnieni a ja pozapinana, opatulona – to przez ten wieczny podmuch.
Zahartowałam się po tej wycieczce.
Na całej trasie lampy solarne :) - pada stwierdzenie: „w Polsce by już dawno rozkradli” - nie sposób się nie zgodzić. :[
Wjeżdżamy do miasteczka.. Yh te drzewa, ciągle przykuwają moją uwagę – nie mogę się napatrzeć. Aby uzyskać taki efekt, budują odpowiednią konstrukcję w pionie lub w poziomi e– zdjęcia unaocznią. Efektownie wyglądają stare drzewa, powypijane grube pnie – jednak trochę mi ich żal – takie mutanty.
Wszystko tu zadbane.. pełno kwiatów.,oznaczenie tras w centralnych punktach.
Mijamy kościół - zaskakująca rozpiska : msza święta raz na dwa tygodnie o 11:30
:) to się nazywa nie wciskać nikomu wiary do gardła.
Jedziemy dalej..
Znowu wokół nas tylko zieleń..i Ren w oddali.
Nagle :o
Mamut ogromny koło ścieżki stoi jak żywy.
Rezygnujemy z odpoczynku pod mamutem – kręcimy dalej rozbawieni do łez – kto się w Holandii w polu spodziewał mamuta :) ostatni rzut oka na przyjaciela – jeszcze kiedyś cię odwiedzę - Cześć.
Znowu wita nas teren zabudowany, na ulicy wytyczone ścieżki dla rowerów – wydaje się, że mało miejsca na jezdni dla samochodów – nic podobnego – radzą sobie świetnie, a ruch dość spory.
Zawsze jest gdzie zaparkować, stojaków na rowery bez liku – no i te pięknie ścięte krawężniki – zdjęcie nie odda komfortu z jakim pokonuje się przejazd.
A jakby tak u nas coś takiego.. :(
Kraina kucyków – co dom stado koni, gdzie nie spojrzeć kucyki no i śliczne holenderki z dużym wymionem :D haha.
Jesteśmy u celu.
Chwila relaksu w Parku – pięknie zagospodarowane zejścia z domów do rzeki :)
Miło.
Odpoczywamy, czas na coś konkretnego – umordował nas ten wiatr (nie dodałam ,że ciągle nam towarzyszy)
Tak naprawdę przerwa z przymusu – nie kontrolowano mapy ,pogubili się.
Głodny człowiek nic nie wymyśli.
Czas na kanapki. Zawsze smakują wybornie jak człowiek w podróży :) najpyszniejsze kanapki na świecie akurat to te co ja mam...podważano , że niby inne pyszniejsze – herezje.
Czekoladka.
Znalazło się i rozwiązanie problemu zabłąkanego rowerzysty.
Ruszamy dalej..
Wyjeżdżamy z miasta - podjazd na mostek i naszym oczom ukazuje się obudowana ekranami, czy raczej betonowymi ścianami przecinająca pola hen..hen linia kolejowa – akurat mijają się rozpędzone pociągi
-huk...ale tylko bezpośrednio nad nimi.. wystarczy zjechać z mostku i cisza..jakby nie było żadnych torów - spokój,azyl..
Mijamy rezerwat i spotykamy stary holenderski wiatrak :)
Już tak nie wieje. :)
Wyjeżdżamy z Holandii.. w niemieckim Elten trafia nam się piękny podjazd (zdjęcie, nie oddaje jaki stromy) ,pełno tam rowerzystów.
Chwila przy fontannie - okropnie brzydka – lepiej by się tam kacze gówno wkomponowało.. próbowała wymyślić, co skłoniło kogoś do postawienia tam TEGO w TAKIEJ formie – już samo wpatrywanie się w to cudo bolało, więc jej zdjęcia nie zrobiła , ciągle kombinuje jakie były intencje..zresztą nie tylko ona.
Uciekamy stamtąd.
Zjeżdżamy z asfaltu w teren.. rewelacja – tego brakowało.
o! – chyba została z tyłu – i bądź tu paparazzi.
Znowu zaczyna się asfaltowa ściecha – szkoda .
Do domu zostaje nam około 5 km pokonujemy w mgnieniu oka – prędkość koło 30km/h z wiatrem w plecy – łatwizna.
no!! i obiad w domu czeka :D
Wieczorem degustacja niemieckich likierków :)
Ach ta gościnność.
Ave.
Bramki





Zawsze jakaś atrakcja na szlaku z ławeczkami i stojakami na rowery

Ta.. z wiatrem w plecki. Cwaniaki.


Port






Niby drobiazg...

Gdzie nie spojrzysz.. kolorowo.



Co za widok..i tak kilka kilometrów.. Na lewo błękit skąpany w zieleni po prawej kolorowe domki.










Wyznaczony przejazd dla rowerzystów - i poczekają kierowcy jak jedziesz.

Mamut



Kochane takie :)

..no i piekne "holenderki"





I te ławki dla strudzonych.. w najbardziej niespodziewanych miejscach..


Ach te krawężniki..


U celu.

Tak, tak... zaraz zawieje i się przewróci..

Da się?







Nie ma dobrego zdjęcia..ale stromo było :)


Kategoria rekreacja, DeNl



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!