Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TeczowaMagia z miasteczka Strzelce Opolskie . Mam przejechane 34097.32 kilometrów w tym 94.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TeczowaMagia.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

wypady

Dystans całkowity:4265.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:01:40
Średnia prędkość:19.20 km/h
Maksymalna prędkość:35.00 km/h
Liczba aktywności:70
Średnio na aktywność:60.93 km i 0h 50m
Więcej statystyk
  • DST 111.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3. Blisko.

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 0

cdn


Kategoria wypady, >100


  • DST 112.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2. Zajączków.

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 0

W krainie Zajączków!

cdn..


Kategoria wypady, >100


  • DST 142.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1. Lot

Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 2

Miało być wszystko inaczej.

S. nie bardzo ma jak dojechać do Polski.. Zostają weekendowe tanie bilety po Niemczech, podjedzie pod granicę.
Gdzieś - się spotkamy. W połowie czerwca wiadomo, że dotrze do Frankfurtu, wiec i mnie pozostaje tam dojechać.
Ale, że pociągiem?... bezsensu.
No to: na rowerze.
Rzadko proponuję komuś wspólne kręcenie - tym razem postanowiłam wrzucić propozycje na forum, zainteresowanie raczej niewielkie, kilka osób też podpytywało, kwitując to zwykle: - nie mam kondycji
..że :D niby ja mam? po 3 miesiącach leżakowania pełna obaw, że kontuzje pokrzyżują wszystko.
Więc samotnie.
Start zaplanowałam wczesnym świtem i nawet elegancko się obudziłam, żeby te wszystkie wspaniałe plany realizować.. a wiadomo, że do skowronków to ja raczej nie należę, więc z uznaniem można pokiwać głową.
Z kubkiem kawy w ręce (kubkiem - bo ulubiona śnieżnobiała filiżanka się potłukła) przysiadłam na brzegu łózka, ogarnęłam wzrokiem te wszystkie powyciągane i poustawiane w nieładzie rzeczy..i w tejże chwili naszła mnie bardzo zdrowa myśl:
- Czy ja kogoś zabiłam, żeby na urlopie się śpieszyć?
Wsłuchana w ulubione "kawałki" płynące z głośnika,  tupiąc nóżką, podrygując ramionkiem, dupka też tam swoje kiwa..
powoli pakuję: składam jak origami i upycham.. przez moment wpadłam w panikę, że nie dam rady zmieścić :D a przecież to i tak połowa rzeczy niż ostatnio.
Jeszcze ze dwa lata i wystarczy mi śpiwór, papier toaletowy i szczoteczka do zębów, żeby się wybrać. ;)
Pozapinała podoczepiała. Zrobione.
Fff..
Ewidentnie się nie śpieszyłam..Chwilę przed dziewiątą gotowa do startu.
Jeszcze tylko podpórkę przykręcę.. nie pasuje! aahgr - szlag. Nie to nie.
Obejdę się.


Start.
..no nareszcie.
Na początku trudno ujechać - telepie, ale to normalne - szybko się ustabilizuje.
Kieruje się w stronę Grabówki, aby wbić się w 494 na Olesno. Po drodze spotykam jeszcze Siwucha który żegna dobrym słowem.. Dopiero dziewiąta, a skwar z nieba obłędny, zapowiada się piekielny dzień.
Nagle..zdaję sobie sprawę, że kilka rzeczy odłożyłam przecież na bok - żeby nie zapomnieć.. oo tak.. na podłodze koło stołu..
- TRUDNO - NIE WRÓCĘ! będzie trzeba bez tego żyć.
Trochę się męczę, ciężko mi złapać rytm, ale jedzie się całkiem dobrze, ruch niewielki.
Teraz w pełnym słońcu wypominam sobie poranną opieszałość..i że może trzeba było kogoś zabić?
Postój na leśnym parkingu do przyjemnych nie należy. Ktoś zrobił sobie wysypisko. Miejscówka tonie w śmieciach.

W Oleśnie pierwszy dłuższy postój.
Przez sympatycznego mieszkańca oddelegowana do knajpki z dobrym jedzeniem (naprzeciwko hotelu Olesno) cumuję na dobre 2 godziny.
Do całej serdeczności właścicieli i obietnicy trzymania kciuków za dojechanie do celu dostałam również kawkę gratis.
Miło :) dobrze mi zrobiła.
Myślałam, że popołudniu będzie ciut chłodniej.. nic z tego. Asfalt się rozpuszcza miejscami.
Wracam na 494 kierunek na Opole, odbijam na Bierdzany, Kobylno..


Pogaduchy z zapalonym rowerzystą i kilka rad od niego.
Pierwszy nocleg planowałam nad Jeziorem Turawskim, ale na zegarku ledwie szesnasta.. i już kończyć?

W taki piękny dzień...
Waham się.
Kolano pobolewa, ale to dość tępy ból i łapie momentami, więc do wytrzymania, Gorzej ręka, ale nie na tyle, żeby kończyć na dziś.
K. radzi:
-Dzień jeszcze długi :) zależy jak Ci noga podaje...
K. zawsze dobrze radzi, a raczej podpuszcza. więc nie było się nad czym zastanawiać.. bo podaje rewelacyjnie.
Przecinam 45, kierunek Brzeg przez Brynicę, Popielów.


Po prostu lot.
Sama nie wiem kiedy wyrósł mi Brzeg.
Obiecuje sobie, że kręcę max do 20:00
Nie bardzo mam plan na nocleg, na mapę naniesiony namiocik w Kościerzycach.. warto sprawdzić w razie czego: będę kombinować ;)
Mieszkańcy są zdziwieni, zapierają się, że noclegu nie znajdę. Dopiero bezzębny, podchmielony dziadek na zardzewiałym składaku okazał się najlepszą informacją turystyczną w okolicy.
Po drobnym błądzeniu w końcu udaje się odnaleźć. W ZAGRODZIE  witają mnie bardzo serdecznie, zapraszając na wieczorny mecz mistrzostw świata.  Namiot..
- Wybierz sobie miejsce.
- Może być tam, nad jeziorem?
- Gdzie chcesz.

Rozbijam się dość szybko.. Zmywam z siebie całodniowy trud i przy kolacji popijając piwko oglądam zachód słońca.
Błogo. Dobrze mi.
Komary jednak szybko sprowadzają na ziemię, na mecz już nie doczekałam, świerszcze mnie uśpiły.
To był dobry dzień. Tego mi było trzeba.. pędzić przed siebie "to horyzont woła wciąż ten sam"
Nie wiem czy umiem to wyjaśnić - czułam się wspaniale: Mogąc.
Mogąc po prostu jechać i może nawet lepiej, że samotnie.


Kategoria wypady, >100


  • DST 20.00km
  • Sprzęt MALEŃSTWO
  • Aktywność Jazda na rowerze

Częstochowa.

Środa, 7 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

Godzina piąta..
Wysypały się z pociągu.. są jeszcze mili ludzie :) których nie trzeba się prosić o pomoc.
Ostatnie zdjęcie pod stacją, lekko śnięte jeszcze..
Smutno jak cholera.
Koniec.
Posiedziały jeszcze chwilę na ławce przy fontannie.. za szybko ten czas minął.

No to do następnego.. :)
Po południu miały jeszcze gdzieś..
Telefon..
W Szymona Szymoniastego wjechał nieletni pijany rowerzysta.
Na szczęście nic mu się nie stało - wyćwiczył upadki na leśnych duktach.
Dzielny jest..ma 6 lat i przejechał ponad 450km.. nikt go nie holował.. podpychanie pod górkę się nie liczy.
:)


Kategoria wypady


  • DST 2.00km
  • Sprzęt MALEŃSTWO
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łeba - Częstochowa - Powrót.

Wtorek, 6 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

Dzień minął na powolnym pakowaniu się i pożegnaniach..
Pociąg 18:10
Żar z nieba dziś piekielny..
Gdzie wam się to zmieści?

Zmieściło.. nawet nie wygląda okazale

Dwadzieścia minut przed odjazdem podstawiają pociąg..
zamieszanie.. ostatni wagon jest :) "na początku"

Magia spadła z peronu..
koło przyczepy zsunęło się i szarpnęło ją do tyłu.. na szczęście nie na tory :)
Wina: jej
- po peronie się nie jeździ.
To! nie jest wytłumaczenie, że wolno i że miała wagon 19 a dzieci sypialny 1 ,a musiały wpakować rowery do 19 zwykłego z przedziałami..a ludzie nie przepuszczą.. yyyh
Wybroniła się..ustała - co prawda już w rowie.. po co tam pół? metrowy rów?
Rower cóż..rower nie spadł - przyczepa spadła, ale się nie wypięła - wyciągnęło ją trzech "mężczyzn" tfu..;| hihi.. przepraszam - pomogli, przecież nie musieli.

Zapakowane. Zabezpieczone. Przypięte.


Nieznośny ból od kostki w górę, aż po kolano...
Maść na stłuczenia i przeciwbólowy pozwoliły się wyspać :)
Nie dosiadł już nikt do niej,wiec przedział miała do własnej dyspozycji i spała we wszystkich możliwych konfiguracjach :)
Konduktorzy przychodzili pożartować i z ciekawości podpytać.
Ponieważ na dobrą sprawę jechałam mając pod opieką (bilety)nasze rowery..
Jednego poczucie humoru wyjątkowo mi się podobało:
"Słyszałem o spalaniu kalorii na rowerze, ale żeby na trzech na raz... hue hue hue"
:D
Do domu..z jednej strony dobrze wracać, ale z drugiej... ryczeć się chce.


Kategoria wypady


  • DST 157.00km
  • Sprzęt MALEŃSTWO
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łeba - Ustka , Ustka - Łeba - samotnie.

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 4

Że dojedzie do Ustki groziła od samego początku :)
To był ostatni dzwonek.. jutro wyjeżdżamy.
Wstała wcześnie i pojechała... przyzna się, że zakładała dojechać tylko do wieży widokowej koło Smołdzina...ale jak już się wspięła na tę cholerną wieżę to płakać się chciało z tego piękna nie do ogarnięcia i jak tak stała i się gapiła na błękit nieba wpadający do morza odciętego granatowym pasem wydm a niżej srebrne Łebsko otulone w zieleni..
- pojedzie do Ustki.
Ale od początku.
Do Izbicy przez Gać leśnymi duktami. Tam miejscowi jej radzą zjechać ze szlaku:
- po ostatnich opadach bagno i błoto po łyde
posłucha..
Aparatu, telefonu nie podładowała...mądrze.
Kieruje się już asfaltem na Zgierz, Główczyce tam wraca na szlak - nie jest to łatwe oznaczeń brak. Mija przedziwną konstrukcję - najpierw to pomyślała, że drzewo egzekucji i tu wieszają - dziki zachód..
- po prostu za duża wyobraźnia :) No przecie! huśtawka!
A gdzie licznik?.. nie!
Zawraca..Jest :) przy huśtawce..
Chce dotrzeć do skansenu w Klukach, więc powinna jechać ewidentnie na północ,
- tu nie ma żadnej ścieżki na pół.. łosz kur.. :D po drobnej szamotaninie z dwu metrowym trawskiem i czym tam jeszcze znajduje zarośnięty.. jest!
po obu stronach kanały.. w niektórych miejscach woda jeszcze nie zeszła.. na szczęście są ażurowe płyty - jedzie się bez trudu - no prawie ;).
Godzina 9:14 na liczniku 34 km - Kluki przywitają mnie za 1,5 km hipnotyzujący aromat ziół chwila przerwy w porannym słońcu :)
Cholera mieli racje z tym błockiem po łyde...
No i są Kluki..czy ktoś tutaj jest! Halo
Pustki..
Zatrzymała się przy cmentarzu.. nigdzie żywego ducha :)
Uciekła.. jakieś ciężkie powietrze.
Przy drodze.. postacie spotkała.. nie chce wiedzieć.
Jest i Rowokół..
Przyznaje - większą część wprowadziła.
Wieża.
Co za widok..
Próbowała uchwycić... nie potrafi :( powinna zabrać ze sobą dobrego fotografa.
Zjazd za to epicki.
:)
W Gardnie Wielkim zatrzymuje się przy kościele..zamknięty/okratowany.
siły ją opuściły..czas na obiad - obok kościoła Oberża.. o uroczej nazwie :>
Tak - obsługa,jedzenie,ceny - rewelacja.
Po dobrej poobiedniej kawce i odpoczynku w cieniu parasoli - rusza dalej.
Droga prosta.. na Ustkę.
Aparat dokonał żywota.
W Ustce ładnie.. ale woli Łebę.. obeszła miasto..potem deptakiem do portu - kilka zdjęć telefonem.. jakość fatalna - oszczędza, zaraz padnie na dobre.
Czas wracać.
Powrót w całości asfaltem (nazwać to coś asfaltem to nadużycie)przez Słupsk, Główczyce, Wicko..
Gnała żeby zdążyć przed zmrokiem - nie zabrała ze sobą oświetlenia.
Koło Główczyc dopadł ją kryzys.. ale szybko minął.
Zdążyła na kolację godzina 20:40 - skończyła na dziś jazdę.
Dobrze spędzony dzień - zmęczona.
Czas na piwko.









-Główczyce

trochę pozytywu w negatywnym świecie..


-HuśtałHindusHydraulika












mieli rację.. bagno.






Kluki




hm.












- tam jadę.. o! tam.


























Jednak nie tylko w Holandii :)

pomnik Chopina w Ustce


Kategoria wypady, >100


:)

Piątek, 2 sierpnia 2013 · dodano: 03.08.2013 | Komentarze 1

Żyję.
:D

I widoki..

..tego latawca zazdrościła :) bo uwielbia puszczać latawce.
Z nowo poznanymi ludźmi zbudowali miasto.. i atakującego je żółwia :)
Utyrana wróciła z tego plażowania :) tak już jest - bezczynności nie lubi.
A trochę zabawy nikomu nie zaszkodzi :D

Już trochę w rozsypce..na odchodne uwiecznione.

Ps: Brak dystansu z dzisiejszego dnia - nie zabrała licznika.


Kategoria wypady


  • DST 54.00km
  • Sprzęt MALEŃSTWO
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stilo - samotnie.

Czwartek, 1 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

Pogoda wymarzona.
Na plażę ciągną.. lecz Magii jakoś nie w smak.
Odprowadza tylko szlakiem na dziką plażę i rusza dalej samotnie..



Żar z nieba..


Cholera..dalej miało być łatwiej.



*Więc spleć palce z moimi palcami i chodź prowadź i daj się prowadzić tam gdzie czeka nas czas.. czas spełnienia


..to w ogóle rowerowy? yh

Znalazła i cichy zakątek na chwile przerwy. Rajsko. :]






W drogę..


Najważniejsze nie stracić zębów ;)

Hm.. żadnego oznaczenia. Chyba zjechała ze szlaku.
Jedź.

Końca nie widać..

No i nastał.

Zjechać na plażę - co innego zostaje? Nie wróci się.

Miał wszystko w dy. pluskał się w morzu.


Wieje okrutnie i fale zrywają.. właśnie tak!

Zjeżdża ;) stąd - wiatr nie pozwala jechać.
No to - w las.
Leśna Stajnia Stilo.. co to kurka.. hahaha... ściechą dla koni
- pięknie jedziesz. :) Dajesz, dajesz nie przestajesz. Hehe...


Teraz już wie co oznaczały te namalowane podkowy na drzewach - to były podkowy. :] w końcu też mam rumaka, a co!


To już blisko...

Chyba.


Dziś wyjątkowo.. się do cholery namordowała.



No to ostatnia prosta w górę...


jeszcze trochę..

jeszcze... :) na dwa razy ją wzięła :( taka to sobie górka.
No i jest ślicznotka.





Nie wchodziła.. będzie miała pretekst znowu przyjechać.
Zjazd :)NO! wynagrodził trudy.. szybki powrót asfaltem.
Dobre popołudnie.

* Indios Bravos


Kategoria wypady


  • DST 8.00km
  • Sprzęt MALEŃSTWO
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łeba

Środa, 31 lipca 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

__


Kategoria wypady


  • DST 10.00km
  • Sprzęt MALEŃSTWO
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łeba

Wtorek, 30 lipca 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

cdn..


Kategoria wypady