Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TeczowaMagia z miasteczka Strzelce Opolskie . Mam przejechane 34097.32 kilometrów w tym 94.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TeczowaMagia.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 145.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Peenemünde.

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 11.06.2015 | Komentarze 0

Dzień wolny.
Po ostatnich perypetiach zdrowotnych w końcu  - jedźmy gdzieś.
Kierunek: Niemcy - Peenemunde - kraniec wyspy Uznam.
Po co? Zobaczyć pozostałości po ośrodku badań rakietowych, który zajmował się budową i testowaniem rakiet pionowego startu V2 oraz nowymi broniami lotniczymi i konstrukcją nowych typów samolotów.
Ciekawostka: Od 1935 roku był to najbardziej strzeżony obiekt w Niemczech i jeden z najnowocześniejszych technologicznie ośrodków na świecie.
Dla zainteresowanych - film  który uzmysłowi wagę strategicznego znaczenia.



Sam ośrodek jeszcze opuszczony, turyści za chwilę będą okupować ;) po za tym  jesteśmy na tyle późno, że wszystko pozamykane... ale!  przez siatkę objeżdżając w około można było sporo obejrzeć - ktoś nawet w ogrodzeniu elegancko wyciął dziurę, aby spokojnie można było obfotografować rakietę :)
Od początku :
To chyba prywatne... pranie wisi.. stoliki stoją, leżanki.. w tym ktoś mieszka, :D - uciekajmy.

Niemiecka rodzina stokrotek niewiele rożni się od polskiej - te same potrzeby.

Łukasz przecierał mnie po przeróżnych drogach - elegancko.
po niemieckich pięknych asfaltach.. ale i po polskich asfaltach w Niemczech ;)  - bo i takie są.

Dróżkach polnych, szutrowych - eldorado jednym słowem!
A ja psioczę coś co chwila.. słaby towarzysz dziś ze mnie.
Słaba - za szybko mi się zachciało.


Zieloność! wszędzie..

Chabrowy towarzysz - wytrwał całą drogę :) i jeszcze w wazono-słoiku odstał swoje.

Pierwszy postój przy kawie i najpyszniejszych na świecie  kanapkach  zagryzanych rzodkiewką :) w okolicznościach wspaniałych
- nad rzeką.. z widokiem na "ruiny"  - pozostałości po moście kolejowym w Karnin, który co ciekawe,  był unoszony do góry, aby statki swobodnie mogły przepływać - zaznaczam, że był to rok 1931/33 --> dla zainteresowanych.

 GŁĄB  - głąb to głąb.

Jedziemy dalej..
Widoki... widoki.. dziwne widoki.. co im jest?

Zamczysko?

- [turkusowy]  Kolor Wehrmachtu
- co?
nie pytajcie. 

Murale..
takie!

i takie! - z cyklu:  jak ukryć transformator.


I właśnie teraz czuję, że moc mnie opuszcza - chyba pora wracać... szlag!!
..tak blisko celu -  postanawiam jednak jeszcze powalczyć! Chociaż czuję, że dobrze to się nie skończy.
Jedzimy na Peenemunde.
i siuuup!

Czas na kolejny postój..

przy kawie, ciasteczkach i...

....Windows.

Jeszcze posiedźmy! nie?

Ahoooy płyniemy!

I już za chwilę..

Resztki bazy..

A to poniżej  nazywa się : Sztuka Cienia - ART-Cień czy jak wolisz.. zbyt długie przebywanie na słońcu.


I jesteśmy..

Słynna rakiet V-2.




Przyjemnie tu... ;)

..ale trzeba wracać - późno już.

U-boot  - zamknięty - będzie trzeba przyjechać jeszcze raz - na zwiedzanie wnętrza.


Kierunek dom.
Na początku jakoś dotrzymuję tempa i nie jest źle.. ale około 30 km od domu, dopadła mnie - nie moc..
A godzina już przednia - dobija 23:00
Dopiero co odstawione antybiotyki dają o sobie znać -  jesteś Magia za słaba - nie moc po całości.
Za dużo na dziś.
Wściekam się na siebie, w wyjątkowych porywach ledwo 15/h  nawet nie przystaje na odpoczynek - lepiej jechać 4/h niż stać bezczynnie, to mi nic nie da.
Dłuży mi się, w ciemnościach pokonujemy niemieckie lasy, kolejna miejscowość - odrobina asfaltu i w las - smętne lampy - wyludnione  ulice - co chwilę zostaje z  tyłu - świecący punkcik przede mną ginący za kolejnym zakrętem to - chyba najgorsze momenty.
Zostaje sama, kręcąc w rytmie flegmatyka - las żyje własnym życiem - nie nastraja mnie to zbyt dobrze, strzelające patyki- ruch- co to? Coś przebiegło! - Kurwa.
Znowu lampka przede mną zniknęła - szlag.
Poczekaj.
Kolejny podjazd - asfalt - las - morze - las - asfalt - księżyc- GRANICA - dom - stop.
Nareszcie.
Końcówka mnie zniszczyła.
Trzęsło mnie z zimna przez zbyt wolną jazdę a za żadne skarby nie mogłam przyśpieszyć.
Zlekceważyłam moc antybiotyków... a zimowe kilogramy nie pomagają ;)
Pomimo smutnego zakończenia, dzień udany :) :)


Kategoria rekreacja



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!