Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi TeczowaMagia z miasteczka Strzelce Opolskie . Mam przejechane 34097.32 kilometrów w tym 94.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy TeczowaMagia.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

rekreacja

Dystans całkowity:14329.00 km (w terenie 69.00 km; 0.48%)
Czas w ruchu:52:51
Średnia prędkość:17.77 km/h
Maksymalna prędkość:58.20 km/h
Liczba aktywności:315
Średnio na aktywność:45.49 km i 2h 17m
Więcej statystyk
  • DST 10.00km
  • Temperatura 34.0°C
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może i mała..

Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 0

Babskie jazdy z S.

Jedziemy na wycieczkę bierzemy misia w.. sakwę.

Mała, ale wspinać się po górkach lubi.
Jak się ma pięć lat to żaden wstyd podprowadzać skoro żar z nieba zniechęca.

Biwakowy weekend. 

Były pijawki, zdechły raczek, ognicho  i rower wodny.


Kategoria rekreacja


  • DST 26.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sielanka.

Czwartek, 21 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 0


CDN.
Miś w sakwie.
.. i rowerek, ale wodny.


Kategoria rekreacja


  • DST 267.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Nowe Warpno

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 2

Miało być "czysta dookoła zlewu", wyszło "czysta" bez "czydziestu czech" dookoła Zalewu.


Plan był piękny, budzik dzwonił o 4:15, ale jak się późno kończy prace, to sobotnie wstawanie zawsze boli.
Wskazówka przesunięta na 5..potem 6... :)  w końcu zapada decyzja:  przed dziewiątą nas już tu nie będzie.
I właściwie się udało.. 8:45 melduję się przed blokiem. Jak zwykle kilka ósemek w oczekiwaniu na Y. i jedziemy w stronę niemieckiej granicy.

Na odcinku 5 km mamy już chyba 4 postoje, jak nie przywiązywanie stukającego błotnika to naprawa aparatu, to jeszcze jakieś inne poprawki. 
W końcu wreszcie dupka przykleja się do siodełka i wio!
Plan na dziś jest piękny - cały zalew. Pogoda idealna, chmurki dają jeszcze ukojenie od słońca.
Potem już tylko żar z nieba (36st wskazanie licznika), więc wiatr - zazwyczaj wróg, tym razem "twarzowy" okazał się idealnym rozwiązaniem, oby tylko nie przybrał na sile.
Po drodze, zamki, mosty, wieże widokowe, konie, Buka.



Kolor "Wehrmachtu" Hihihi.. 

Niemiecka Buka.


Dopiero jak się dobrze przyjrzałam, okazało się, że ta woda słonikowi wypływa...z trąby.


Pierwszy postój po około 50 km -  fontanna daje przyjemne uczucie chłodu, kanapki jak zawsze na wyjazdach smakują wybornie - tym razem kurczak w panierce z domowej roboty chlebem Yoshka - daje nam energie na kolejne 50.

Natura, natura... wszędzie natura - i tylko jaskółki wściekłe, że punkt widokowy postanowiliśmy chwilę dłużej okupować.
Wszystko wyjaśnia się kiedy dostrzegam gniazdo - tu leży podstawa złości. Rezerwat przyrody - one tu rządzą.


Mnogość ptaszysków nie do ogarnięcia.
Grzecznie uciekamy. 
Niby nam się nie spieszy jednak staramy się nigdzie nie rozsiadać..

Ym.. 

Dziękuję.. i już ze mną jechały do końca.

Wiem, że te wszystkie bruki SS - kamienie i polne ścieżki wyjdą na końcówce.
Nie ma się co martwić na zapas. Staramy trzymać się asfaltowych dróg, a że nie zawsze są dobrej jakości...

Wszystko piękni, tylko na tym pustkowiu nie ma gdzie zatankować.Za mały zapas.. Język zaczyna przyklejać mi się do podniebienia.
Wody!




W punkcie informacyjnym niemieckiego miasteczka miła pani uzupełnia nam bidony do pełna.
Pyszna, zimna...mniom mniom - jeszcze łyczek. Miasteczko śliczne, portowe "z duszą" . Mała  plaża, marina..urokliwie.
Uciekamy.
Szybko strzeliło i znów jesteśmy pod granicą.. tym razem jednak niemiecka strona raczej nie stara się, aby turyści mieli łatwy dostęp do polskiej strony. Najpierw błądzimy, aby w ogóle wstrzelić się w odpowiednią dróżkę.
I co zastajemy?


Polna ściecha, smętna tabliczka, a przy granicy nasyp z gruzu.
A po polskiej stronie...


Pięknie rozwinięta zapraszająca do miasta infrastruktura...tylko te czarne słupki, po zmroku można się nieźle nadziać.
Nowe Warpno samo w sobie jakoś specjalnie mnie nie zachwyciło. Miszmasz. Wszędzie wybetonowane.
Obeszliśmy miasto, poprzytulali rybaka, obejrzeli aleje żeglarzy i zjedli lody na "plaży.




My i mali ludzie z konserwy.

Postacie..


Czekają na brzegu na rybaków.. ale takie trochę.. makabryczne/zdziwione?
Uciekajmy..




Ekspresowy strzał w stronę Szczecina, tam jak zwykle świetne murale.

Szarówka. Szybka zmiana ustawienia chwytów, ratuje mi nadgarstki.
W Szczecinie Dąbiu na Olenie - hod dog i kawunia.
Pora wskoczyć w coś cieplejszego, przypiąć światełka. Yoshka tylna lampa coś smętnie świeci, macha ręką na propozycję zakupu baterii.
Gotowi.
Omal nie pakujemy się w płot!
Ścieżka dość niespodziewanie kończy się ogrodzeniem, znak też jakoś za późno, wyhamowane w ostatniej chwili.

Kierunek Goleniów, szybko zapadają ciemności. Y. lampka umiera, słabo go widać, wiec trzymam się blisko, aby chociaż swoim światłem pomóc. 
Już któryś raz z kolei  samochody zwalniają za nami... co jest.. - zdaję sobie sprawę, że moje światło z niewyjaśnionych przyczyn również umarło.
Ratuję się przypinając odblaski, Y burczy - nie chce - sakwa mu świeci. :D 
Trudno - jak ciemniak jadę. Zła jestem. Mogłam wziąć czołówkę, spokojnie leży teraz na szafce.
Na szczęście kierowcy uważni, widzą migoczące odblaski i sprawdzają co im się tam tłucze w oddali. Bezpiecznie z zapasem wyprzedzają, ale i tak czuje dyskomfort. Czuje się jak ciul  bez świateł. Dobrze, że ruch coraz mniejszy.
W końcu ratuje nas stacja benzynowa, wszystko inne już pozamykane.
Pięknie migocząc na prawo i lewo jedziemy opłotkami - kierunek Wolin.
Co jakiś czas z ciemności wybiegają w  pościg psiska, wtedy nie wiadomo skąd.. w nogach MOOC!
Przed samym Wolinem, odcina mi prąd. Trzęsie mnie z zimna. Stop.
Pora na kanapkę ze stacji, ciasteczko zbożowe i pyszną wodę o posmaku koli.
W ruch idzie chusta, opaska, przydałyby się rękawiczki.
Wcinamy te wszystkie pyszności  oglądając niewyobrażalnie rozgwieżdżone niebo w akompaniamencie szumu wolińskich wiatraków.
Cudnie jest.
Siły szybko wracają, ciepło. Zatrzymujemy się dopiero pod promem w Świnoujściu.
Jest 3:45 już widno.
Opadam z sił czekając kiedy to prom odbije od brzegu.. 4:00 dłuży się ta przeprawa.
Za długi postój. Dupka już nie chce.. 
Właśnie teraz, przypomniała sobie te wszystkie dziury, płyty, kamienie..
W domu szybki prysznic jeszcze film i spać.
Dobrze spędzone 19h. :)


Kategoria rekreacja, >100


  • DST 40.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tydzień

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 28.05.2016 | Komentarze 0

Szybkie po mieście, mało barwne przejazdy.
W czwartek goście z forum. Wesołe chłopaki.
To i owo naprawiali.

Oprowadziliśmy po mieście i całych i zdrowych wsadzili na prom.


Kategoria praca, rekreacja


  • DST 20.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekend na wyspie.

Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 22.05.2016 | Komentarze 3

Lody najlepsze w mieście KAAI, a wieczorem...


[Matt Simons - catch &]


Kategoria rekreacja


  • DST 85.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okunie.

Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 10.05.2016 | Komentarze 0

cdn
O 4:00 wyrywa z błogiego snu pikanie budzika.
Szeptem: Ja nie chce - jeszcze nie teraz..
Trzeba. 
Szybko ogarnąć śniadanie, kanapki, dorzucić parę rzeczy do sakw.
Po 5:00 zjeżdżam już windą.
Prom - pociąg - Szczecin (schody-przesiadka) Witnica Chojeńska i w drogę..

..i właściwie już tylko takie ścieżki będą przez resztę dnia.
cdn...
Trasa:


Kategoria rekreacja


  • DST 89.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Muszelki!

Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 1

(kilometry z  ostatnich dni)
Dziś leniwie z MASĄ. Dzieci śpiewały pieśni narodowe :) dzwonki i gwizdki poszły w ruch.
Świnoujście rozbudzone do sezonu.

Ciągle jednak wolę Częstochowę :)
Popołudniowy grill/ognisko prawie nad morzem ;) Sielankowy biwak.
Wyjeżdżając na plażę wpadłam w szał muszelkowy :D Y. cierpliwie czekał, aż mi przejdzie.

Huragan mnie jednak szybko wygonił.. trzeba było pchać.
Ta wstęga z tyłu to flaga a nie warkocz.

Na koniec trafił się kierowca zawalidroga.
Lepszego miejsca nie mógł wybrać :)
Nie tylko nam to przeszkadzało, bo mandat już grzecznie czekał na właściciela.
Turysta.

Oto łupy:




Kategoria praca, rekreacja


  • DST 43.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszcz, deszcz, deszcz. Stop.

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 10

Leniwy poranek. Deszcz już pada od samego rana, ale wcale nie chce mi się stąd odjeżdżać.
Za krótko.
Przy porannej kawie sprawdzamy prognozy pogodny. NO! po południu przestanie padać.
Nie mamy tyle czasu.

Pora ruszać.
Kierunek najprostszy: Na Słupsk.

Orlik zagraża Orlenowi?

Nawet nie wiem kiedy przestaje padać.
Przemoczona, ale jakoś niezwykle radosna.

Rozgrzewam się sprintami wyprzedzając towarzyszy, dzięki temu też mogę obfotografować jadących.
Znajomy zna(cze)k.

Meta za szybko się pojawiła.

Ekspresowe pożegnanie na stacji. Jesteśmy idealnie.
Szkoda, że tak krótko.
Do następnego.
Pociąg - Prom - Dom.
Trasa:

cdn


Kategoria rekreacja


  • DST 109.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Jezioro Głębokie.

Sobota, 16 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 0

Na dworcu w Stargardzie, skusiliśmy się na kawę.. HA! .. 
Właściwie to wodę o posmaku kawy. :)
Miało być stylowo... ale jeszcze muszą popracować.

Stacja Koszalin, pogoda wymarzona :)

Znajdujemy najlepsze drożdżówki w mieście.

Teraz już tylko kierunek nad Jezioro Głębokie, aby spotkać się Magdą i Olem.
Właściwie staramy się nie zatrzymywać. Chcemy jak najszybciej dotrzeć do celu.
Wszystko idzie idealnie, asfalt nawet niezły i łyda podaje to i hopki łatwo wchodzą.


Wioskę Hobbitów szkoda ominąć- więc postanawiamy zrobić krótki postój. Chmury już wiszą nad nami.. nie wróżą nic dobrego.


Mam coś z niziołka... :]


Uciekamy przed ulewą.

Chociaż momentami wcale nie tak łatwo było uciec.
Moje ulubione :)

A tu ciekawostka - postój z Mrówkami :)
Miejscówka pięknie zaaranżowana, z wygodnymi ławami i dachem.
Specyficznie rozłażący ;) się grunt pod nogami ma swój urok. Kopce piękne i ilość - hmm czułam dyskomfort kiedy mnie obłaziły i pomimo, że były zupełnie nie groźne i właściwie bardzo przyjaźnie nastawione ;) to szybko ruszyliśmy dalej.

W końcu jednak dopadło nas deszczysko, próbowaliśmy przeczekać - ale nie zanosiło się, że przestanie.
Już mocno przemoczeni.
Robi się coraz zimniej. Y. ratuje się moją kurtką.. cóż... różowa :)
Lepsze to niż nic, a i okazuje się, że kolor bardzo twarzowy.
.
Wcinamy żelki Haribo grzejąc się nawzajem.
Nie ma co czekać, noc nas zastanie na tym zadupiu.
Pada. Jedziemy. Tak lepiej - cieplej.

Nie wiem, czy mam na sobie coś co jest suche staram się nie zatrzymywać, bo w momencie zaczynam się trząść.
Na szczęście są podjazdy i właściwie jedzie mi się świetnie. Zupełnie wyłączyłam to że jestem mokra.
Rytmicznie pochłaniamy kilometry.
Ostatni podjazd..


Przestało padać. Szybkie zakupy w wiejskim sklepie i już pędzimy na miejsce spotkania.
Wita nas płonące ognisko. M. i O. zadbali, abyśmy mogli się ogrzać, za co jestem wdzięczna.
Szybko rozbijamy namiot, i teraz już można oddać się ogniskowej sielance.
Nie bardzo nam się pali :) ale nie ustajemy w podsycaniu, w  końcu bogowie wiatru się męczą i z pomocą przychodzi plastikowa deseczka do krojenia.
Pora spać. Szkoda, że tak  krótko..
Trasa: 



Kategoria rekreacja, >100


  • DST 30.00km
  • Sprzęt ..Clea..
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Stargard

Piątek, 15 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 0

Pakuję sakwy rano i zabieram ze sobą, nie będzie już czasu po nie wrócić.
Pogoda nie rozpieszcza, od rana leje. Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po deszczu ani śladu.
Przed dwudziestą z drzwi pracy wjeżdżam wprost w drzwi pociągu. 
Gwizdek - odjazd - 20:12
Yoshko w pociągu serwuje wspaniałą kolację w postaci domowych naleśników, czas szybko mija i przed 22 wysiadamy w Szczecinie Dąbiu, kierunek Stargard.
Początkowo nawet świetny asfalt przechodzi w polną drogę i pozostaje nam tylko pchać.
Zroszony piasek obkleja elegancko opony.. właściwie obkleja wszystko co możliwe. Spacerkiem dobre 4 kilometry.
Nie śpieszy nam się, pociąg mamy dopiero po piątej a trzeba jednak się chwilę położyć w ciepłym śpiworku.
Nocleg był planowany,  nie mieliśmy konkretnie wyznaczonego miejsca i nagle Y. wypatrzył jakąś wydeptaną przez zwierzęta ścieżkę. Przyznam, że księżyc nam pomagał :) no i cudnie ciepła noc.
Spacery jak wiemy kradną czas, więc dopiero koło pierwszej lądujemy w śpiworach.


O czwartej zabrzmiał sygnał.
Wiem, że mamy jeszcze awaryjny pociąg na Koszalin o ósmej.
Y. szybko przystaje na moją propozycję pospania jeszcze 3h
Kolejny sygnał !!! tym razem wyskakuje w ekspresowym tempie, subtelnie tańcząc "do budzika".
Wyglądam z domku :) Jest cudnie!

Rach- ciach umyta ;)  ubrana, spakowana.
W pięknym słońcu miejscówka okazuje się wspaniała.


Z tego wspaniałego miejsca korzysta mnóstwo turystów z własnymi kamperami - ślimaki.
Próbuję patykiem oczyścić - ale przywarło na wieki wieków.

Z krzaków prosto na asfaltową ścieżkę która prowadzi nas już idealnie do celu.


Trasa:

 


Kategoria rekreacja